Szczęk oręża

Praca Jana Błachnio podejmuje temat słabo przez historyków jak dotąd przebadany – bitwę, która rozegrała się pod Kraśnikiem między 23 a 25 sierpnia 1914 roku. Było to pierwsze poważniejsze starcie zbrojne podczas I wojny światowej na froncie wschodnim (Austro-Węgry versus Rosja). W dotychczasowym piśmiennictwie historycznym wydarzenie to pozostawało (pozostaje nadal?) w cieniu nieco późniejszej i donośniejszej bitwy pod Komarowem lub po prostu bywało traktowane wzmiankowo – jako element bitwy galicyjskiej. Jednak aby wypełnić brakującą lukę i dać szczegółowy obraz mało znanej batalii kraśnickiej, autor przeanalizował wiele materiałów źródłowych. Po zapoznaniu się z treścią publikacji uznać należy, że mimo niemożności dotarcia do zamarzonej liczby dokumentów, Jan Błachnio wywiązał się z zadania modelowo, a efekt swych badań przedstawił w sposób wyczerpujący i klarowny.

Książkę podzielono na 5 rozdziałów o zróżnicowanej objętości. Pierwszy przybliża genezę konfliktu oraz sytuację, jaka panowała na pograniczu w przededniu wojny (Królestwo Polskie – Galicja). W drugim omówiono plany wojenne zwaśnionych mocarstw. Trzeci rozdział przybliża warunki topograficzne oraz specyfikę terenu starcia. Czwarty charakteryzuje stan walczących armii (wyposażenie, wyszkolenie, morale żołnierzy). Piąty – zasadniczy – to już szczegółowa relacja przebiegu walk, przy czym autor nie ogranicza się do relacji obejmującej tylko i wyłącznie wymienione wyżej kluczowe daty bitewne, lecz kreśli obraz zabiegów przygotowawczych (przede wszystkim rozpoznanie, które poprzedziło właściwie starcie zbrojne), jak również opisuje działania podejmowane przez obie strony bezpośrednio po bitwie, dokładnie rzecz biorąc – następnego dnia.

Odtworzenie przebiegu walk nie było sprawą łatwą. Jan Błachnio przyznaje, że z różnych względów nie udało mu się dotrzeć do archiwaliów rosyjskich, a także do materiałów węgierskiego Honvedu. Choć braki te usiłował rekompensować później powstałymi opracowaniami (np. rosyjska encyklopedia I wojny, wspomnienia carskich oficerów), nie są to źródła w pełni wiarygodne czy kompletne, mogą więc służyć co najwyżej jako materiał pomocniczy. Siłą rzeczy bitwę kraśnicką oglądamy zatem przede wszystkim oczami zwycięzców – Austriaków.

O ile pierwsze cztery rozdziały czytelnik mniej ukierunkowany na tajniki taktyczne czy tak zwany szczęk oręża jest w stanie jeszcze jakoś zweryfikować (naturalnie przy pewnej dozie podstawowej wiedzy z zakresu historii, geografii, a po części wojskowości), o tyle zapis bitwy wymaga już podbudowy stricte specjalistycznej. Niżej podpisany nie podejmuje się zatem oceniania zawartości merytorycznej pracy Kraśnik 1914. Wierzę autorowi na słowo. Ale jednocześnie pragnąłbym zaznaczyć, że przebieg walk przedstawiony został jasno i zrozumiale. Nawet dla laika, aczkolwiek przed lekturą należy nastawić się na potężną dawkę specjalistycznej terminologii wojskowej, co niejednego nieprofesjonalistę może lekko zmęczyć. Ponadto w tekście niejednokrotnie napotkamy na autorskie rozważania (np. analiza zaistniałych sytuacji bojowych) oraz oceny podejmowanych przez dowódców na gorąco decyzji. Często są to oceny negatywne. Autor wytyka popełnione błędy i ukazuje je czytelnikowi – z logicznym uzasadnieniem, jak należało postąpić lub jakie były alternatywne wyjścia. Ten zabieg uznać należy za wartość dodaną do zasadniczego sprawozdania.

Do książki załączono trzy poglądowe mapki – na każdej zobrazowano rozwój wydarzeń kolejnego bitewnego dnia. Może i mapki te nie są wybitnie szczegółowe, aż prosiłoby się o więcej detali, niemniej w ogólnym zarysie okazują się pomocne (prosiłoby się także o umieszczanie ich bliżej tekstu, o ile nie bezpośrednio przy tekście, którego dotyczą – to oczywiście uwaga raczej do redakcji, nie do autora). Pomaga wykaz skrótów wykorzystanych w pracy. Imponuje bibliografia.

Wydaje mi się, że usatysfakcjonowani będą zatem nie tylko zagorzali fani serii „Historyczne Bitwy” Bellony, ale i czytelnicy sporadycznie po tę serię sięgający. W swojej kategorii praca co najmniej bardzo dobra, choć ostatni jej rozdział niewątpliwie wymaga większego skupienia i uwagi.

* * *

Jak widać – odfajkowałem drugą historykonową recenzję. Trochę na siłę, bez entuzjazmu, bez polotu. Właściwie byle tylko wywiązać się z zadania. Brzmi paskudnie, ja wiem, raczej nie powinienem się do takich rzeczy przyznawać – cóż jednak zrobić, skoro nie jestem z siebie zadowolony i gryzą mnie wyrzuty sumienia? Nie tak wyobrażałem sobie cały układ. Poprzednio przyszło mi ocenić pracę o grafiku, teraz o bitwie (bitwa jak bitwa, cała jej otoczka – w sensie genezy – spoko, tematyka jak najbardziej pokrywa się z moimi zainteresowaniami, ale już zasadniczy rozdział jest masakrycznie ciężkostrawny i raczej dla typowych militarystów). Teoretycznie sam prosiłem o owe pozycje, tyle że wybór ubogi, a jak się okazuje – na dodatek zupełnie nie z mojej bajki.

Z całym szacunkiem dla autorów ocenianych książek, lecz wartości artystycznych nie ma tam żadnych. A jak się okazuje, w literaturze rajcuje mnie właściwie przede wszystkim artyzm – pasjonuję się sztuką literacką i jak już coś, to o niej przede wszystkim chciałbym pisać. Dlatego roztrząsanie publikacji okołonaukowych prawdopodobnie uznać mi wypadnie za nieporozumienie. Niewypał. Liczyłem na większy zakres proponowanych tekstów, miałem po cichu nadzieję,  że jeśli nawet nie trafi mi się literacka gratka, to przynajmniej jakoś uzupełnię wiedzę, względnie trafię na pożyteczne źródło – do wykorzystania podczas prac nad serią historyczno-fantastyczną. Tymczasem nic na to nie wskazuje. Nie zanosi się ani na jedno, ani na drugie. W zasadzie tracę czas, a efekt taki sobie. W zaistniałej sytuacji trudno o twórczą satysfakcję.

Ale jest mały pozytyw. Z całej książki Kraśnik 1914 najbardziej przypadła mi do gustu okładka. Świetna. Przywodzi na myśl stare dobre tygryski od MON. Coś zbliżonego stylistycznie widziałbym jako okładki dla planowanej serii historyczno-fantastycznej.

Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *