Cyklicznie wracam na blogu do wątków związanych z serią Biblioteki Żółtego Tygrysa – a wszystko dlatego, że
1) pamiętam tę serię z dzieciństwa, kolekcjonowałem, czytywałem i nadal jeszcze zdarza mi się wracać do wybranych tomików;
2) moją wciąż pozostającą w szufladzie powieść historyczno-fantastyczną wiąże z „tygrysami” bardzo silna nić;
3) dostrzegam (umiarkowany) potencjał serii, mimo niechęci wydawców do jej porządnego reaktywowania.
Tysiąc fanów – nie w kij dmuchał. Fanpage właśnie osiągnął wynik czterocyfrowy. Jest baza. Nie mam praw do serii, ani jako wydawca, ani tym bardziej jako autor, ale postaram się inteligentnie nawiązać do oryginalnego stylu, kiedy już wreszcie przyjdzie co do czego. Na razie sforsowałem z Memuarem poziom rejestracyjny, od stycznia wydawnictwo funkcjonuje na normalnych prawach firmy. Nie minę się z prawdą, jeśli oznajmię, że realistyczny plan na drugą połowę bieżącego roku – pośród kilku innych projektów – obejmuje również ten „tygrysi”. Trzymajcie kciuki!