Tygrys w natarciu

Nawiązując do wpisu sprzed 2 miesięcy, przyznać muszę, że znowu wzięło mnie na tygryski. Sygnalizowałem wtedy w czym rzecz – jestem sympatykiem i jednocześnie kolekcjonerem starych peerelowskich książeczek wojennych, które pamiętam z dzieciństwa. Wiele tomików skażonych było propagandą (w mniejszym lub większym stopniu), lecz podkreślić wypada, że zdarzały się teksty neutralne, nieprzekłamane, całkiem atrakcyjne nawet dla dzisiejszego czytelnika. Tylko trzeba uważać, sprawdzać, nie łykać w ciemno pełnego przekazu.

W tym miejscu wypowiadam się bardziej jako kolekcjoner, niż odbiorca poszukujący prawdy historycznej. Wiadomo – ciężko taktować Bibliotekę Żółtego Tygrysa jako źródło wiedzy. Tomiki wydawano w ściśle określonych warunkach politycznych, co widać i czuć. Cenzurowano, cięto, poprawiano, wypaczano niekiedy nawet wbrew woli samych autorów. Ale obiektywnie warto podkreślić, że były też plusy. Na przykład różnorodność przedstawianych epizodów czy pobudzanie historycznych zainteresowań u młodzieży. Ponadto – jak w przypadku każdej serii – konsekwencja, rytm ukazywania się kolejnych tomików, wspólne elementy graficzne. To wszystko ważne dla zbieraczy, dla miłośników, po prostu dla hobbystów.

Mimo imponujących nakładów tych kieszonkowych książeczek (nierzadko sięgających stu czy dwustu tysięcy) dziś zagadnienie pozostaje niszowe. Upływ lat zrobił swoje, zmieniły się czasy, minęła moda. Podejmowane od połowy lat dziewięćdziesiątych kilkukrotnie próby reaktywowania serii nie powiodły się. Jednak istnieje grupka sympatyków, regularnie dopytujących się o ewentualne wznowienia (czego dowodem chociażby fejsbukowa strona Biblioteki Żółtego Tygrysa). Apetyt rozbudził zeszłoroczny tomik Iwony Kienzler Obrona Poczty Polskiej w Gdańsku. Firmowała go co prawda i dystrybuowała Poczta Polska, lecz de facto do druku przygotowała, opracowała i wydała Bellona. Fani liczyli na ciąg dalszy i następne odsłony – tym bardziej że książeczkę ochoczo reklamowano jako powrót starej serii na rynek – niestety przeliczyli się. Kontynuacja jak dotąd nie nastąpiła i raczej należy wątpić, aby doszła do skutku.

A piszę o tym wszystkim dlatego, że podczytuję sobie systematycznie stare tomiki, lecz wybieram je trochę na chybił trafił. Aktualnie sięgam na przykład po publikacje z wczesnych lat sześćdziesiątych, licząc po cichu, że sprawdzi się głos jednego z forumowiczów, jakoby w początkach serii nie było aż tak nachalnej propagandy. Coś w tym jest, niemniej zbyt mało materiału jeszcze przeanalizowałem, więc się tutaj nie wypowiem. Ale można oczywiście obierać inne kryteria, jak na przykład typ walk, obszar działań, faza II wojny… Ja też mam swoje ulubione: najchętniej czytuję o kampanii wrześniowej lub o froncie zachodnim (mało propagandy) oraz o powstaniu antykomunistycznym 1944-53 (tu z kolei sama propaganda – lecz badam tę tematykę). Inna sprawa, że nie przepadam specjalnie za książeczkami o lotnictwie i marynarce, wolę działania lądowe.

Tak czy siak, jak już nadmieniałem, wybierać można na różne sposoby – sęk w tym, że nie istnieje żadna tematyczna lista tygrysów. O streszczeniach nie wspominam, bo dla czytelnika wgryzającego się dopiero w zagadnienie pozostają one w sferze mrzonek. Nie ma na rynku żadnej monografii, almanachu czy chociażby pobieżnego przewodnika. Fani odwiedzający fejsbukowy profil pytają często o jakiekolwiek opracowanie, lecz ono nie istnieje (spotkałem się jedynie z ilustrowanym katalogiem Marcina Dąbrowskiego). Zresztą temat autorstwa szat graficznych tomików próbowano na stronie fejsbukowej drążyć – niestety głębiej pomysłu nie podłapano. Brak zapaleńca, który by się tak piekielnie żmudną robotą zajął.

Padają też sugestie, aby stworzyć rzetelną stronę internetową Biblioteki Żółtego Tygrysa. Nie jakiś tam społecznościowy profil, a pełne kompendium wiedzy na temat poszczególnych książeczek. Myśl jest świetna, gorzej z wykonaniem. W porywach fantazji snuję wizję, jak miałby wyglądać taki projekt. Czasem miewam wręcz pokusę, aby się nim rzeczywiście zająć, łącząc 3 pasje: informatyczną, redaktorską i historyczną. Tylko ten czas… Faktem jest, że wersja internetowa (a zatem dynamiczna i powszechna) zdaje się ze wszystkich opcji najlepszą. W przedsięwzięcie mogliby się przecież włączyć chętni, każdy zainteresowany jakąś cegiełkę by pewnie dołożył. Ale może to tylko i wyłącznie myślenie życzeniowe?

Osobną bajką są moje ambicje autorskie. Równolegle do pomysłów z internetową monografią korci mnie bowiem wizja napisania tekstu literackiego w konwencji tygryska. Tak na 5, może 6 arkuszy wydawniczych. Z wątkami historycznymi, a jakże, ale i ze współczesnością w tle, no i z dużą dawką fikcji (czy wręcz metafizyki), bo tę w swojej prozie uważam za element wyjściowy i absolutnie niezbędny. Choć brzmi niedorzecznie, da się połączyć, mam już zgrabny szkic. Wprawdzie ortodoksyjni fani niekoniecznie muszą tego typu mezalians zaakceptować, lecz co mi szkodzi? W najgorszym wypadku zostanę z poplątaną nowelą, którą zawsze można byłoby kontynuować w postaci dalszych książeczek (przy żywym zainteresowaniu wydawcy – opracowane mam wstępnie dwa warianty: 3 lub 6 tomików). Od biedy dałoby się też wątek przewodni rozbudować do rozmiarów standardowej powieści i tym sposobem temat zamknąć definitywnie.

Dodaj do zakładek Link.

6 odpowiedzi na „Tygrys w natarciu

  1. Sławek komentarz:

    Witam i bardzo dziękuje za taki artykuł bo ja sam jestem zwolennikiem i kolekcjonerem tych Tygrysów .Sam próbowałem i dzwoniłem do redakcji Bellona z propozycją wznowienia tej serii ale problem jest w prawach aktorskich i Logo Żółtego Tygrysa

    • Rafał Socha komentarz:

      Tak naprawdę problem niechęci do wznowienia serii tkwi raczej w niewierze Bellony w sukces komercyjny przedsięwzięcia. Co do logo i ogólnie pojętych praw autorskich dotyczących żółtego tygrysa – faktycznie był swego czasu spór (bodaj jeszcze w latach dziewięćdziesiątych), ale wyszło raczej po myśli Bellony, na ile się orientuję – uznanej ostatecznie za spadkobierczynię dawnego wydawnictwa MON. Próba reaktywacji przy okazji tomiku „pocztowego” (2015) zdaje się tylko tę tezę potwierdzać – prawa posiada Bellona, bo to ona przygotowała tomik p. Iwony Kienzler, jednakże włodarze wydawnictwa nie są zainteresowani rzeczywistym wznowieniem serii. Medialna mowa o reaktywacji była prawdopodobnie zwykłym chwytem reklamowym – żeby lepiej wyprzedać nakład. Dwa czy trzy lata temu usiłowałem się czegoś wywiedzieć, odsyłano mnie od redaktora do redaktora, aż w końcu uzyskałem dość mętną informację, z której wywnioskować można, że przedsięwzięcie z tomikiem „pocztowym” było de facto jednorazowe, a nowych edycji nikt na serio w Bellonie nie brał i nie bierze pod uwagę. Szkoda, lecz trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: jako fani serii oficjalnego wznowienia raczej się nie doczekamy…
      Tak czy siak, ja ze swej strony postanowiłem oddać literacki hołd żółtemu tygrysowi – toteż niedługo po zamieszczeniu skomentowanego przez Pana wpisu (przypominam – był lipiec 2016) zrealizowałem twórczy plan. Na przełomie 2016/17 powstała powieść, ściśle wedle założeń wyłożonych w artykule z lipca 2016. Następnie usiłowałem zainteresować nią kilka historyczno-militarnych wydawnictw, ale z racji swego rodzaju „niepoprawności politycznej” tekstu – materiał mój odrzucono. Sugerowano zbyt daleko idące zmiany w treści i ogólnej wymowie książki, na co jako autor nie mogłem się zgodzić. Ale powieść się ukaże. Jeśli dobrze pójdzie – jeszcze w tym roku, nakładem Memuara (w planie wydawniczym wpisana na wrzesień 2020). Książka jest samodzielnym utworem, choć napisałem go z furtką do ewentualnej kontynuacji. Nie wykluczam zatem ciągu dalszego. Proszę zaglądać na bloga, polecam także Pana uwadze fanpage „tygrysi”:
      https://www.facebook.com/BibliotekaZoltegoTygrysa
      Natomiast jeśli lubi Pan jako takie klimaty żołnierskie w literaturze i byłby Pan skłonny dać szansę mojej prozie – póki co gorąco zachęcam do zapoznania się z książką „SPR”. Jak dotąd wydałem cztery tomy w ramach cyklu „Szkoła Podchorążych Rezerwy”, w ładnej szacie, w jednym stylu, z opcją kontynuowania opowieści o służbie podchorążego, więc w ogólnym rozrachunku mogą one dostarczyć nie tylko frajdy czytelniczej, ale i kolekcjonerskiej.

  2. Michał komentarz:

    Miło zobaczyć, że oba komentarze są z tego roku.

    Czy może wiecie Państwo cokolwiek na temat Tygrysów sprzedawanych w ostatnich (!) latach na poczcie? Pamiętam, jak miałem w ręku jakiś egzemplarz za pięć złotych i nie był on o Poczcie Gdańskiej – teraz zastanawiam się co to było, na używane nie wyglądało, tytułów niestety nie spamiętałem. Czy był jakiś cichszy wydruk i sprzedaż na poczcie polskiej? Czy może wydali coś poza tym jednym egzemplarzem w roku 2015? Czy może na rynek wrzucili zapasy tomików z 1997 roku? Sytuacja miała miejsce po 2016 roku na pewno, nie mam pojęcia co to były za tomy, wówczas jeszcze nie zacząłem kolekcjonować.

    A co do ewidencji – czy poczynił Pan kroki w tym kierunku albo ma szkielet projektu?

    • Rafał Socha komentarz:

      Dzień dobry, dziękuję za komentarz. Jednocześnie przepraszam za zwłokę w odpowiedzi – ale przez ostatnie kilka dni miałem problemy serwerowe, strona w zasadzie nie działała. Musiałem zmodyfikować parametry hostingowe. Oby pomogło.
      A wracając do tematu, nigdy nie słyszałem ani nigdzie nie czytałem o jakimkolwiek tomiku wydanym po „Obronie Poczty”, a ta została przygotowana na 1 września 2015 roku. Zaskoczył mnie Pan tą informacją. Jak pisałem wcześniej – nawet redakcja Bellony ucieka od ewentualnych wznowień, więc sprawa dziwna… W każdym razie nic mi na temat „cichej” bądź kameralnej reaktywacji nie wiadomo. Chyba takowej po prostu nie było.
      Szkielet projektu został na etapie przymiarek. Niestety brakuje i czasu, i zapału. Ostatnia koncepcja to uruchomienie zarysu strony w ramach witryny Memuar, przy okazji premiery książki nawiązującej do tygrysa. A tę premierę planuję już na wczesną jesień. Jak tylko uporam się z większym zamówieniem komercyjnym, które obecnie pochłania mi gros czasu, wracam do własnej twórczości, w tym właśnie do owej książki à la żółty tygrys. Rozglądam się obecnie za ilustratorem, który mógłby przygotować jak najwierniejszą stylizację okładki. Mam kilka kandydatur. Pytaniem otwartym jest też format publikacji – z racji jej sporawej objętości aż prosi się o większy (myślałem o 125×195 mm, jak tzw. habeki), później rozważałem dużego tygrysa (B6), a teraz skłaniam się jednak ku opcji klasycznej – czyli najbardziej rozpoznawalny format tygrysa, tj. A6. Jednak grzbiet wyjdzie wtedy dość gruby. Niestety, a może stety, dzielenie mojej opowieści byłoby złym pociągnięciem, głównie ze względów kompozycyjnych, toteż pewnie postawię na grube A6.
      Proszę zaglądać na stronę. Jako fana Biblioteki Żółtego Tygrysa oraz kolekcjonera – a rozumiem, że i pasjonata czytania – powinna Pana ta nadchodząca książka zainteresować.

  3. Andrzej komentarz:

    Seria Tygrysek to ulubiona seria jaką czytałem w młodości.Obecnie mam ok 100 sztuk takich książeczek i mogę je odsprzedać dla kolekcjonerów.

Skomentuj Rafał Socha Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *