FIFA przeforsowała bzdurny pomysł rozszerzenia mundialu. Teraz w finałach MŚ ma jakoby grać 48 drużyn. A najlepsze, że w grupach po trzy drużyny! Czyli każdy zespół rozgrywa dwa mecze na wstępie – ostatni odpada, dwóch gra dalej (jak rozumiem w fazie play off, czyli 1/16 finału).
Nonsens. Już sam fakt ewidentnego zaniżania poziomu turnieju finałowego zasługuje na krytykę, na dodatek jeszcze ten idiotyczny format nieszablonowego organizowania rozgrywek grupowych! Trzy drużyny w grupie MŚ od 2026 roku… Nie będzie do pary, w danej „kolejce” jedna drużyna pauzuje i ogląda pozostałych rywali. Nikt nie wypoczywa tyle samo przed kolejnym meczem. Jak to w czasie ulokować? Kto lub co o tym decyduje? Chaos? Przypadek? Łut szczęścia?
Ostatnie ME (w rozszerzonym formacie) pokazały dobitnie, że powiększanie ilości finalistów nie przekłada się na jakość. Za dużo ogórków. Tym bardziej że dodatkowych miejsc na MŚ nie otrzyma raczej Europa (podobno góra 3-4, a i to wcale nie wiadomo, bo pewnie nawet mniej). W imię demokracji oraz tak zwanej politycznej poprawności otrzymają je natomiast egzotyczne ekipy z Azji, Afryki, Ameryki Środkowej itd. Masakra. Ja rozumiem, że ktoś spoza Europy może mieć pretensje o sztywny rozdział, ale już w takim razie o wiele sensowniej byłoby zrobić międzykontynentalne baraże, łączone grupy eliminacyjne albo coś w tym rodzaju. Niech wygrywa lepszy i niech lepszy jedzie na mundial. Wcale nie jest powiedziane, że Europa ma być najliczniejsza, tylko niech to wynika ze sportowej rywalizacji na boisku, a nie z ustaleń przy zielonym stoliku. No i nie w ilości aż 48 ekip!
W pierwszych fazach zapowiada się więc niezła kopanina. Czy ktoś poza samymi zainteresowanymi „finalistami” zechce ją oglądać (całościowo – to znaczy łącznie 80 spotkań)? Kto to w pełni ogarnie? Do tej pory poziom w fazie grupowej pozostawiał wiele do życzenia, zdarzały się nieporozumienia, pogromy, mecze o pietruszkę. Ale w nowym układzie? Teraz mistrzostwa na poważnie zaczną się dopiero w ćwierćfinale, reszta pachnie niezłą egzotyką… Ale przecież im więcej drużyn, tym większa kasa dla FIFA. Proste? Proste.
Większe widowisko w 2026 r. oznacza większe pieniądze. Kto by się dziś przejmował poziomem wydarzenia? Mistrzostwa są tak pomyślane, żeby przeciętny światowy konsument był nimi zainteresowany. I na pewno będzie! Ci bardziej przenikliwi i świadomi obserwatorzy ponarzekają, surowo ocenią nowe zasady… Jednak wszystkie wątpliwości znikną w natłoku: pozytywnych emocji, ogólnego podniecenia, nieubłaganych statystyk i wspomnień dawnych sukcesów, które dostarczą audycje typu “przeżyjmy to jeszcze raz”.
Świat prze niestrudzenie do przodu i wydaje się, że jego jedynym celem jest ciągły rozwój. Za 9 lat przeciętny światowy konsument, niesiony na fali potężnego szumu medialnego, wejdzie przez wi-fi, dzięki najnowszemu iPadowi, do szerokopasmowych internetów, ustawi na swoim fanpage flagę narodową – jako zdjęcie profilowe, zalajkuje jakiegoś krajowego futbolowego bohatera, a następnie przy schłodzonym niemieckim piwie, o znajomej polskiej nazwie, będzie podziwiał występy piłkarzy, z nieznanych mu często krajów świata, na 150 calowym koreańskim ekranie o grubości 1 mm i klasie energetycznej A+++++.
Liczy się zysk. To jest dziś napęd dla wielu działań i ludzkich aktywności. Przeciętny światowy konsument znów będzie szczęśliwy, że może uczestniczyć, choćby z oddali, w tak wyjątkowym wydarzeniu i ucieszy się, że liczba drużyn wzrośnie do 48, dzięki temu ta “chwila” wzruszeń potrwa dłużej. Ten nowy, rewolucyjny format jest z góry skazany na sukces. FIFA wsparte siłą wszelakich mediów postara się o to, aby Mistrzostwa w 2026 r. były komercyjnym sukcesem.
Sugestywna wizja. I wielce prawdopodobna. Szkoda tylko, że przy okazji potwornie dewaluuje się pojęcie finalisty MŚ. Kiedyś trzeba było naprawdę dobrze kopać piłkę, aby zagrać na mundialu (dotyczy to zresztą zgrania całych drużyn – np. przy 16 autentycznych finalistach), od 2026 roku na MŚ zagra statystycznie co czwarta federacja zrzeszona w FIFA. Przy okazji powstaje pytanie – kto podejmie się organizacji takiej gigantycznej imprezy? Może całe kontynenty rotacyjnie ugoszczą uczestników? Nie wiadomo. W każdym razie kiedy dojdziemy już do liczby 96 bądź 192 „finalistów” – warte rozważenia! 🙂