Na forum tygrysim, któremu mocno kibicuję, a jednocześnie staram się je wspierać w wypełnianiu treścią, dodano ciekawy wątek-zapytanie. W skrócie: o „wiedzę na temat tego, które tomiki są warte przeczytania, a które kipią propagandą komunistyczną?”.
Temat szeroki. Najbardziej frapująca byłaby tutaj wypowiedź jakiegoś specjalisty, zawodowego historyka, badacza nie tylko serii z tygrysem – lecz w ogóle pokaźnej bibliografii okołowojennej okresu Polski „ludowej”. Ja nie mam takich kwalifikacji, jednak ze swoich obserwacji, jako kolekcjoner, czytelnik i badacz-hobbysta, mogę doradzić unikanie (w trosce o maksymalne eliminowanie wciskanej ideologii lewicowej, oczywistych przekłamań, przeinaczeń, przemilczeń, a nawet pseudologicznego interpretowania autentycznych zdarzeń oraz faktów historycznych) tomików dotyczących szeroko pojętego frontu wschodniego (w sensie epopei Armii Czerwonej, jej heroiczności, nieskazitelności, rycerskich zachowań, nieomylności dowództwa etc.) oraz epizodów z okresu utrwalania „władzy ludowej”. Szczególnie te ostatnie aż „kipią propagandą” – jak ujmuje to forumowicz w swoim zapytaniu.
Jeżeli chodzi o czas powstawania (wydawania) tomików – też jakiejś ścisłej zasady tu raczej nie ma, sporo zależy od tematyki i intencji autora, choć zdecydowanie najciekawsze, bo w miarę możliwości najbardziej neutralne, uczciwe i atrakcyjne, to książeczki wydawane w formacie dużym (do 1965). Nie brak oczywiście i pośród nich kuriozów (typu 63 dni 3/1965 – jak możemy wyczytać choćby z opisu w katalogu tematycznym podłączonym do forum: „Zarys walk w Powstaniu Warszawskim 01.08.1944-02.10.1944r. z całkowitą anonimizacją głównej siły powstańczej tj. Armii Krajowej”), ale generalnie gros tomików „dużych” jest naprawdę na przyzwoitym poziomie merytorycznym. To one zdecydowały zresztą o ogromnym powodzeniu żółtego tygrysa u zarania serii – i wpłynęły na późniejszą legendę. Potem, korzystając już z wyrobionej marki cyklu, niestety dryfowano coraz bezczelniej i coraz bardziej otwarcie ku rozmaitym absurdom (typu przekręcenie wymowy dzieła, co miało miejsce np. przy okazji książki Leona Dubickiego pt. Salwy nad Miereją 11/1980 – gdzie bezpardonowo wycięto ze wspomnień autora-uczestnika wydarzeń wszelkie wzmianki o, delikatnie mówiąc, nie najlepszym dowodzeniu w bitwie pod Lenino).
Im dalej w las, tym było więcej nachalnej propagandy, „prostowania” historii, wpajania nieprawdziwych mitów, kreowania przyjaźni polsko-radzieckiej, rzecz jasna z przeznaczeniem dla młodego pokolenia. Wydaje mi się, że tomiki z drugiej w połowy lat 70-tych już ten trend całkiem dobrze pokazują (z zastrzeżeniem tematycznym – jak wyżej). Jako taka cenzura niekiedy nie musiała nawet zbytnio interweniować – autorzy/redaktorzy, nauczeni doświadczeniem, pilnowali się po prostu sami.
Oprócz oczywistych przemilczeń bądź przeinaczeń faktograficznych warto też pamiętać o stereotypie ukazywania pewnych postaw (np. doskonała orientacja w zagadnieniach polityczno-militarnych przeciętnego żołnierza AL, też jego nieskazitelność, ofiarność, ideowość; żołnierzy AK na ogół przedstawiano na dwa sposoby: ci z nizin byli zazwyczaj ogłupieni ideologicznie przez „górę” – w rodzaju dowódców, rządu londyńskiego etc., natomiast oficerów ukazywano jako w miarę zdolnych żołnierzy-zawodowców, lecz jednocześnie na ogół zawziętych obrońców starych porządków „reakcyjnych”, wrogów „postępu”; albo też kurczowo trzymano się po prostu fałszywego mitu o „staniu z bronią u nogi” przez AK). Ale i tu trudno generalizować, trzeba czytać tamte teksty ze sporą rezerwą.
Tyle napisałem w odpowiedzi. Na razie ciągu dalszego brak, ale może ktoś uzupełni. Niezależnie od forum, kontynuowania dyskusji lub jej niekontynuowania, i tak pracuję nad książką dotyczącą stopnia skażenia wyselekcjonowanych tytułów żółtego tygrysa (chodzi głównie o relacje AK-AL oraz ich późniejsze wcielenia, tj. WiN-UB/MO; kwestia stosunku komunistycznych piewców historii do sił narodowych, zwłaszcza NSZ, to jest natomiast jeszcze inna bajka, ale też oczywiście jakąś część pracy zamierzam tej sprawie poświęcić). To jeden z kilku projektów ciągniętych równolegle do innych. Z filmu Zapamiętajcie ten znak wynika jasno, że zagadnienie propagandy przewidziałem jako tom 6 Antykwariatu. Było tak, potwierdzam, aczkolwiek dziś już nie jest to tak bardzo oczywiste, pojawiły się bowiem inne pomysły, świeższe, bardziej ekscytujące i bardziej na czasie. Zobaczymy, jak wyjdzie. Z konceptu na pewno nie zrezygnuję, a co najwyżej lekko go zahibernuję.