Miniony weekend upłynął mi pod znakiem powieści Ubik. Brat jest wielkim fanem Philipa K. Dicka, zgromadził u siebie całą serię wydaną w ostatnich latach przez Rebis. Tak sobie popatrywałem od czasu do czasu na te jego książki, ale że obracam się zazwyczaj w odmiennych klimatach literackich, jakoś nie dawałem się skusić. Wreszcie uległem. Wybór padł na Ubika – jak się powszechnie przyjmuje (a przynajmniej jak podaje Wikipedia): „powieść uważaną za najdoskonalszą, a zarazem najtrudniejszą z utworów Philipa Dicka”.
I cóż się okazało? Ano wyszło tak, że przeczytałem, a właściwie pochłonąłem owego Ubika z soboty na niedzielę. Jeszcze podczas weekendowej wizyty u braciszka. Rewelacyjna książka. Nie mam pojęcia, czy zostanę wiernym fanem Dicka, czy tylko umiarkowanym sympatykiem, ale jestem pewien, że od czasu do czasu będę sięgał po odjechane Dickowskie powieści. Tego typu literaturę można łatwo przedawkować (prawdę mówiąc, każdego autora – gdy się go czyta ciągiem, w nadmiarze – można łatwo przedawkować, lecz moje doświadczenia podpowiadają, że są prozaicy mniej lub bardziej podatni na zjawisko „przedawkowania”). Na wszelki wypadek nie będę więc ryzykował, dlatego teraz trochę odczekam. To znaczy dla ścisłości przyznam, że jest jeszcze w planie na najbliższą przyszłość Człowiek z Wysokiego Zamku, już wypożyczony, a zatem lada dzień także go zapewne „łyknę”, lecz później lekko przystopuję i w ogólnym rozrachunku wrócę prawdopodobnie do swoich standardowych klimatów. Choć o zakręconej konstrukcji Ubika, a przede wszystkim o niecodziennych pomysłach techniczno-technologicznych i rozwiązaniach fabularnych pewnie prędko nie zapomnę. Poraża wizyjność i wieloznaczność tej powieści. Dodatkowo zawsze mile widziane zabawy z czasem – i brak jakiejkolwiek pewności, co tu jest snem, co jawą, a co ewentualnie jakąś alternatywną rzeczywistością lub tylko mglistym wyobrażeniem o niej. Jak ja lubię takie motywy! Im więcej niedopowiedzeń i tropów do interpretacji, tym lepiej!
A zatem uległem urokowi prozy Dicka. Nic dodać, nic ująć. Fantastyczny autor – w każdym znaczeniu. Z czystym sumieniem polecam Ubika tym, którzy jak dotąd o Dicku nie słyszeli lub – jak ja do ostatniej soboty – wykazują irracjonalne opory. Warto zaryzykować.