O ile książkę Jerzego Ślaskiego Żołnierze wyklęci pozwoliłem sobie kiedyś określić mianem „podwaliny” (z punktu widzenia szperacza po ogólnodostępnych źródłach oraz zbieracza materiałów do wątku historycznego nowej powieści), o tyle biografię Mariana Bernaciaka „Orlika”, opracowaną i napisaną przez Mirosława Suleja, nazwać powinienem już wprost „monumentem”. Niezwykle wartościowa to pozycja. Przebogata w źródła historyczne i cytaty. Co oczywiste – koncentrująca się na postaci „Orlika”, ale niezależnie od życiorysu tytułowego bohatera dająca także niemałą wiedzę o epoce. Epoce, co zaznaczyć wypada, wyjątkowo szpetnie i konsekwentnie wykrzywianej przez długie lata PRL-u.
Mimo obszernej objętości publikacji, autor biografii Bernaciaka dzieło swoje pisze dość oszczędnie (w stylu). Bez emocji, bez koloryzowania, ściśle trzymając się faktów. Jeśli czegoś nie jest pewien, bo nie zdołał dotrzeć do dokumentów potwierdzających określone wydarzenie – uprzedza lojalnie. Wyraża swoje przypuszczenie, aczkolwiek z zaznaczeniem, że to tylko przypuszczenie. I bardzo dobrze, tak powinno być. Uczciwe podejście badacza.
Inna rzecz, że w sposobie prowadzenia narracji (jak wspomniałem – bez wyraźnego zaangażowania emocjonalnego) wyczuwa się mimo wszystko osobisty stosunek autora do relacjonowanych zdarzeń czy przedstawianych ludzi bądź zjawisk. Białe to białe, czarne to czarne. Z pozoru paradoks, ale tylko z pozoru (tzn. ów brak emocji, a zarazem nieustanne serwowanie czytelnikowi subiektywnych ocen). Mirosław Sulej nie ucieka od wyrażania własnej opinii, od zajmowania konkretnego stanowiska. Podoba mi się to. Prace naukowe nie są wprawdzie moją dziedziną (zajmuję się głównie beletrystyką, a nierzadko zwyczajnym fantazjowaniem), lecz osobiste angażowanie się narratora w tekst jest mi akurat dość bliskie. Autor nie zasłania się „neutralnością”, nie umyka w jakieś niedomówienia, nie czai się. Ma swoje zdanie, które wykłada na stół i bierze za nie odpowiedzialność.
Kilkukrotnie wspomina też książkę Ślaskiego. Wytyka w niej braki źródeł, podważa niektóre fakty. Z jednej strony rozumiem, autor jest historykiem, trzyma się dokumentów i tyle. Lecz z drugiej strony przyznać muszę, że publikację Jerzego Ślaskiego czytało mi się jednak lepiej od biografii napisanej przez pana Suleja, więc jak gdyby tracę w tym momencie poczucie obiektywizmu (co tu dużo mówić – jestem wielkim fanem książki Ślaskiego, zauroczyła mnie ona już od pierwszej strony). Dlatego parokrotnie uczułem coś na kształt niemiłego ukłucia. Nie znaczy to jednak, że kupuję w ciemno wszelkie fakty bądź domysły z Żołnierzy wyklętych. Ba, wręcz przeciwnie! Niemniej jak dla mnie przewagą tekstu Ślaskiego nad dziełem Suleja jest to, że autor Żołnierzy wyklętych po prostu „tam” był. Nie wszędzie, rzecz jasna, ale osobiście otarł się o zgrupowanie „Orlika”, brał udział w co najmniej kilku akcjach, no i wspomnienia swoje potrafił jeszcze zajmująco, plastycznie, a przede wszystkim przekonująco opisać (spożytkować), nie czyniąc z nich wszakże typowych jednowymiarowych wspomnień! To naprawdę duża sztuka. A na dodatek jak dla mnie niebagatelne i to, że książka Ślaskiego (z racji przyjętej konwencji, a poniekąd także samego stylu oraz języka narracji) niesamowicie pobudza wyobraźnię literacką. Jak gdyby wprost niesie w sobie coś z przygody… Znów wkraczam tu rzecz jasna na pole minowe, zapewne bez sensu wyskakuję z niedorzecznymi porównaniami, bo dwie wspomniane pozycje książkowe to jednak inne bajki, lecz skoro jedna wywołuje drugą – i to nie raz czy dwa – to tak jakoś automatycznie zapragnąłem wtrącić swoje trzy grosze. Jako historyczny naturszczyk, co oczywiste, i całkiem subiektywnie, aczkolwiek piszę o odbiorze obu tekstów z typowo czytelniczego punktu widzenia.
Reasumując, pracę Mirosława Suleja i tak przeczytałem jednym tchem. Zafrapowała mnie ona ogromnie, natchnęła kilkoma dodatkowymi pomysłami fabularnymi, że o rozbudowie tła historycznego nie wspomnę. Część z nich postaram się jeszcze w powieść wpleść, resztę być może wykorzystam przy pracy nad jej ewentualną kontynuacją. Bo przecież zakładam, że powstanie cały cykl…
Tak czy siak, świetna sprawa, że pojawiają się na rynku wydawniczym wyczerpujące i rzetelne pozycje – jak omawiana biografia „Orlika” właśnie. Z uwagi na zło wywołane ponurymi czasami zakłamywania historii są one bezcenne. Książkę Mirosława Suleja z czystym sumieniem polecam zatem każdemu, kogo choć odrobinę interesują prawdziwe dzieje naszego kraju oraz wielcy polscy bohaterowie. Co tu dużo mówić – warto się z tym opracowaniem zapoznać i warto mieć go w swojej biblioteczce.