Szkoła Podchorążych Rezerwy to czterotomowy cykl powieściowy, który oparłem na autentycznych przeżyciach z wojska. Moja służba przypadła na pierwsze półrocze 2001 roku. Zwerbowany zostałem zaraz po studiach. Powoływano wówczas na tzw. „długoterminowe przeszkolenie w SPR”. Enigmatyczny skrót okazywał się Szkołą Podchorążych Rezerwy. Groteskowym tworem, który na przełomie XX i XXI wieku przechodził różne stadia rozwoju i różne etapy swego egzystowania. Teraz jest już prehistorią. Mało który student umiałby pewnie skrót takowy w ogóle rozszyfrować, niemniej dla mojego pokolenia był on oczywisty. Każdego absolwenta wyższej uczelni czekała bowiem 6-miesięczna przygoda z MON-em. Dziś, gdy nie ma już nawet powszechnego poboru, wydawać się to może zupełnie nierealne. Ale tak było. Po zakończeniu studiów nie „bili” ludziskom w książeczkę rezerwy. Wisiało nad człowiekiem widmo służby i wcześniej czy później przychodziło powołanie. Ciężko było szukać pracy z „nieuregulowanym stosunkiem”, w efekcie czego chłopaki albo kombinowali, żeby się wymigać (np. z załatwianiem lewych kategorii czy studiami doktoranckimi), albo po prostu zgłaszali się na ochotnika, byleby tylko jak najprędzej mieć to z głowy.
Ja należałem do tej drugiej grupy. Naiwniaków, powie ktoś. Może i tak. Tym bardziej że niedługo później – z rok, może ze dwa po mojej służbie – jako takie SPR-y zlikwidowano. Był jeszcze okres przejściowy, czyli funkcjonował Kurs Szkolenia Rezerw (trwający już tylko 3 miesiące, na koniec zjechano zaś chyba nawet do 6 tygodni). Nie orientuję się dokładnie, ja przeszedłem półroczną szkółkę. A wiedzieć trzeba, że i tak nie trafiło mi się najgorzej, gdyż wcześniej absolwenci wyższych uczelni odbębniali okrągły rok (początkowo w szkołach oficerów rezerwy, później w trwających także 12 miesięcy SPR-ach /patrz uwagi w komentarzu/). Zresztą jeden z byłych SOR-owców kiedyś gorzko mi wygarnął: „Wy to już mieliście bułkę z masłem, bośmy wam przetarli szlak”…
Cykl składa się z czterech tomów, lecz są one ze sobą bardzo luźno powiązane. Każdą z książek starałem się bowiem napisać w taki sposób, aby funkcjonowała samodzielnie. Innymi słowy, nie ma konieczności czytania serii espeerowskiej po kolei. Lekturę spokojnie można zacząć od dowolnego tomu, gdyż każdy z nich de facto opowiada o czym innym i w całkiem inny sposób. Po bardziej szczegółowe opisy katalogowe odsyłam na stronę Wydawnictwa Memuar, jeszcze bardziej szczegółowe informacje znajdzie czytelnik na skrzydełkach poszczególnych książek, natomiast tutaj skrótowo powiem, że pierwszy tom odsłania kulisy unitarki, drugi relacjonuje przebieg praktyki po szkółce. Obie te części są fabularyzowane, nadałem im typową formę powieściową (beletryzowaną). Trzeci tom utrzymany jest w konwencji reportażowo-wspomnieniowej i uzupełnia relację ze szkółki, w szczególności przybliża wydarzenia, jakie miały miejsce po przysiędze, gdyż powieść SPR koncentruje się na okresie unitarnym. Tom czwarty to z kolei listy podchorążego, a więc relacja ze służby w wersji epistolarnej.
Prezentacja cyklu książek o SPR:
Materiał rozszerzony (autorska gawęda na temat powstawania poszczególnych tomów):
Zachęcam do polubienia bądź obserwowania facebookowego profilu serii. Teoretycznie jest to strona konkretnego przedsięwzięcia, życzyłbym sobie jednak, aby z czasem przeobraziła się w szeroko pojęte wspomnienia ze szkół podchorążych rezerwy. Mało materiałów na ten temat w internecie, więc dobrze byłoby je zgrupować w jednym miejscu. Będę wdzięczny za wszelkie uwagi, komentarze oraz podsyłane linki.
Byłem w SPR cały 1986 r. od stycznia do grudnia, w tych latach SPR trwał zwykle 4 miesiące a praktyka pozostałe 8. Razem, niestety, cały rok, a więc przerobienie SOR na SPR nie oznaczało automatycznego skrócenia służby.
Przyznam szczerze, że nigdy nie zgłębiałem wnikliwie relacji: nazewnictwo szkoły/długość służby. Powiedziano nam tuż po wcieleniu, że jesteśmy szczęściarze, bo nasi poprzednicy służyli w SOR i trwało to okrągły rok, dlatego pisząc słówko przybliżające genezę powstania książki, przyjąłem jakoś automatycznie, że innej opcji nie było (tym bardziej że i nieoficjalnie serwowane przez kaprali, mocno ironiczne „tłumaczenia” obu skrótów zdawały się tę wersję potwierdzać). Ale oczywiście ma Pan rację, wszystko się zgadza, pracę domową odrobiłem i sprawdziłem: przez blisko 10 lat funkcjonowały roczne Szkoły Podchorążych Rezerwy (lata osiemdziesiąte), które nie kończyły się promowaniem absolwentów na stopień podporucznika, choć trwały jednakowo długo co szkolenie w ramach SOR. Modyfikacja polegała jednak na zmianie czasowych proporcji szkoła/praktyka (z 6/6 na 4/8). Pana przykład dokładnie to potwierdza, gdyż dopiero po 1989 roku skrócono podchorążym służbę do 6 miesięcy. Ten ostatni model z kolei ja przerobiłem na własnej skórze i takim też wariantem posłużyłem się przy pisaniu książki.
W 1978 roku byłem w SOR (funkcjonowały one od początku lat 70.). 6 miesięcy szkolenia w ośrodku plus egzamin końcowy a potem 6 miesięcy na praktyce dowódczej w jednostce wojskowej, zakończone promocja na stopień podporucznika rezerwy.
Dziękuję za komentarz i cenną informację dotyczącą struktury szkolenia w SOR w latach siedemdziesiątych.